DRAMATIS PERSONAE

DRAMATIS PERSONAE




Pirjo Lehtinen - wielbicielka gorących napojów, szczególnie herbaty, kawy i czekolady. W wolnych chwilach zajmuje się spaniem.



R.I.Prescott - domowa bogini researchu.



Lewis Oliver - lubi słuchać gry na akordeonie i trzasków bata. Tresuje bestie w swojej głowie i wypuszcza je na papier.




środa, 26 grudnia 2012

Jest tylko jest. Historie dopowiedziane



R.I.Prescott


The only place where you can dream, living here is not what it seems.
Ship of white light in the sky, nobody there to reason why.
Here I am, I'm not really there, smiling faces ever so rare.
Let's walk in deepest space, living here just isn't the place.
Steve Harris “Strange World” (Iron Maiden)

Spojrzał przez szybę okna samolotu. Dywan gęstych śnieżnobiałych chmur, oświetlony ostrymi promieniami słońca rozpościerał się aż po horyzont. Pomyślał, że podczas lotów na wysokim pułapie, zawsze zaskakuje go poczucie nierealności wszystkiego. Miasto, które opuścił, już nie istnieje, miasta, do którego zmierza, jeszcze nie ma. Znalazł się w idealnym zawieszeniu pomiędzy było i będzie. Zamknął oczy. 

Subtelny zapach, w który ubrana była przechodząca stewardessa, zmusił go do podniesienia powiek. Obserwował spod rzęs jak się zgrabnie poruszała między rzędami foteli, zachwycała go jej samoświadomość i królewska godność w ruchach. Zauważyła, że się w nią wpatruje. Spojrzała mu prosto w oczy. Zmroziła lodem błękitu. Przypomniał sobie, że na zewnątrz musi być przynajmniej pięćdziesiąt stopni na minusie. Zamrożony czas, tu i teraz, z królową śniegu w swoim żywiole. Zawezwał ją do siebie. Podeszła z profesjonalnie ciepłym uśmiechem, który nie roztopił jednak chłodu jej oczu. Podając kartę kredytową poprosił o Ballantine's. Zachwycił się szczupłymi palcami, które przejęły od niego plastik. Przeszła na tył samolotu, żeby po chwili wrócić ze szklaneczką wypełnioną trzema kostkami lodu i małpką whisky oraz jego kartą. Podziękował, zmuszając by jej dłonie zetknęły się z jego własnymi. Szybko je wycofała, ale wystarczyło, żeby mógł poczuć ich jedwabiste ciepło. Zagrzechotał lód, sprawiło mu przyjemność obserwowanie jak złocisty płyn powoli je zalewa i odbiera kostkom niedostępność chłodu. Podniósł szklankę do ust, alkohol rozlewał się po języku, sięgał podniebienia. Wraz z każdym łykiem rozgrzewał ciało zamarznięte w nieskończoności teraźniejszości.

Jeszcze raz spojrzał w okno, dywan chmur nic się nie zmienił, nadal rozpościerał się pod samolotem, stwarzając bezpieczną iluzję ponadczasowości. Jednak lekki ucisk w uszach uświadomił mu, że zaraz nastąpi atak na tą nieciągłość, samolot zanurkuje w toni puchowej bieli i wynurzy się w rzeczywistości było i będzie. Po drżeniu samolotu czuł jak ten rozrywa tkankę teraźniejszości. Boston przywitał ich burzą. Przy lądowaniu samolot trochę szarpnęło. Czekając cierpliwie na możliwość opuszczenia pokładu sięgnął do podręcznej torby schowanej pod fotelem, wyjął aparaty słuchowe i założył je do obu uszu. Dopadł go zgiełk potencjalnych przyszłości.

Samolot linii Icelandair wylądował na lotnisku Logana w Bostonie punktualnie o 17:40 czasu lokalnego. Godzinę później w sali przylotów eksplodowały dwa ładunki wybuchowe o dużej sile. Źródła zbliżone do policji twierdzą, że oba ładunki zostały umieszczone w aparatach słuchowych jednego z pasażerów, który prawdopodobnie przyleciał z Glasgow.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz