R.I.Prescott
The only place where you can dream, living
here is not what it seems.
Ship of white light in the sky, nobody there
to reason why.
Here I am, I'm not really there, smiling
faces ever so rare.
Let's walk in deepest space, living here just
isn't the place.
Steve Harris “Strange World” (Iron Maiden)
Spojrzał przez szybę okna samolotu. Dywan gęstych
śnieżnobiałych chmur, oświetlony ostrymi promieniami słońca rozpościerał się aż
po horyzont. Pomyślał, że podczas lotów na wysokim pułapie, zawsze zaskakuje go
poczucie nierealności wszystkiego. Miasto, które opuścił, już nie istnieje,
miasta, do którego zmierza, jeszcze nie ma. Znalazł się w idealnym zawieszeniu
pomiędzy było i będzie. Zamknął oczy.
Subtelny zapach, w który ubrana była przechodząca
stewardessa, zmusił go do podniesienia powiek. Obserwował spod rzęs jak się
zgrabnie poruszała między rzędami foteli, zachwycała go jej samoświadomość i królewska
godność w ruchach. Zauważyła, że się w nią wpatruje. Spojrzała mu prosto w
oczy. Zmroziła lodem błękitu. Przypomniał sobie, że na zewnątrz musi być
przynajmniej pięćdziesiąt stopni na minusie. Zamrożony czas, tu i teraz, z
królową śniegu w swoim żywiole. Zawezwał ją do siebie. Podeszła z
profesjonalnie ciepłym uśmiechem, który nie roztopił jednak chłodu jej oczu.
Podając kartę kredytową poprosił o Ballantine's. Zachwycił się szczupłymi
palcami, które przejęły od niego plastik. Przeszła na tył samolotu, żeby po
chwili wrócić ze szklaneczką wypełnioną trzema kostkami lodu i małpką whisky
oraz jego kartą. Podziękował, zmuszając by jej dłonie zetknęły się z jego
własnymi. Szybko je wycofała, ale wystarczyło, żeby mógł poczuć ich jedwabiste
ciepło. Zagrzechotał lód, sprawiło mu przyjemność obserwowanie jak złocisty
płyn powoli je zalewa i odbiera kostkom niedostępność chłodu. Podniósł szklankę
do ust, alkohol rozlewał się po języku, sięgał podniebienia. Wraz z każdym
łykiem rozgrzewał ciało zamarznięte w nieskończoności teraźniejszości.
Jeszcze raz spojrzał w okno, dywan chmur nic się nie
zmienił, nadal rozpościerał się pod samolotem, stwarzając bezpieczną iluzję
ponadczasowości. Jednak lekki ucisk w uszach uświadomił mu, że zaraz nastąpi
atak na tą nieciągłość, samolot zanurkuje w toni puchowej bieli i wynurzy się w
rzeczywistości było i będzie. Po drżeniu samolotu czuł jak ten rozrywa tkankę
teraźniejszości. Boston przywitał ich burzą. Przy lądowaniu samolot trochę
szarpnęło. Czekając cierpliwie na możliwość opuszczenia pokładu sięgnął do
podręcznej torby schowanej pod fotelem, wyjął aparaty słuchowe i założył je do
obu uszu. Dopadł go zgiełk potencjalnych przyszłości.
Samolot linii Icelandair wylądował na lotnisku
Logana w Bostonie punktualnie o 17:40 czasu lokalnego. Godzinę później w sali
przylotów eksplodowały dwa ładunki wybuchowe o dużej sile. Źródła zbliżone do
policji twierdzą, że oba ładunki zostały umieszczone w aparatach słuchowych
jednego z pasażerów, który prawdopodobnie przyleciał z Glasgow.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz