DRAMATIS PERSONAE

DRAMATIS PERSONAE




Pirjo Lehtinen - wielbicielka gorących napojów, szczególnie herbaty, kawy i czekolady. W wolnych chwilach zajmuje się spaniem.



R.I.Prescott - domowa bogini researchu.



Lewis Oliver - lubi słuchać gry na akordeonie i trzasków bata. Tresuje bestie w swojej głowie i wypuszcza je na papier.




niedziela, 26 lutego 2012

Nie zaprosi nawet misia

R.I.Prescott



            Dziwne, to co najbardziej pamiętała ze starego mieszkania na poddaszu to lekko stęchły zapach, który uderzał w nozdrza, kiedy się do niego wchodziło. Zapach, który kojarzył się jej z bezpieczeństwem.  Znowu go poczuła, zanim jeszcze uśmiechnięta Joanna otworzyła jej drzwi.
- Cześć Wieszaku, widzę, że dotarłaś na czas. No wchodź, nie czaj się tak na tych schodach - energicznym gestem wciągnęła ją do mieszkania, jednocześnie wtaczając jej walizkę do przedpokoju. Przedpokój niewiele się zmienił, cztery białe ściany wypełnione drzwiami do pokojów, kuchni, łazienki i szaf. Joanna zmieniła tylko sposób jego oświetlenia, zamontowała podwieszany sufit i zrobiła w nim cztery kwadratowe świetliki. Siostra wyściskała ją mocno, przyjemnie było się przytulić do jej miękkości. W lustrze zobaczyła swoją bladą twarz przytuloną do jasnych włosów Joanny. Wyswobodziła się z jej ramion i przyjrzała siostrze. Joanna wyglądała zdrowo, ciepło z rumieńcami na policzkach i uśmiechem czającym się w kącikach oczu. Rozejrzała się po przedpokoju.
- Widzę, że znalazłaś sposób, żeby było tu jaśniej - powiedziała, zdejmując płaszcz i otwierając szafę po prawej na okrągłym grubym drągu samotnie wisiał jeden wieszak. Joanna, która już zdążyła pójść do kuchni, wystawiła z niej głowę.
- A tak, jak ci się podobają moje studnie światła? Chcesz herbaty?
- Fajna sprawa. Tak, ale tylko jeśli masz pu erh. - Powiesiła trencz w szafie, zamknęła ją i poszła do swojego pokoju. Wchodząc do niego usłyszała jak Joanna prycha obrażona.
- Pewnie, że mam, Wieszaku. I nadal potrafię ją zaparzyć tak, jak nikt inny.
Wieszaku - pomyślała Karolina. Tylko Joanna mogła do niej tak mówić. Zostawiła swoją walizkę w pokoju i poszła do siostry. Na stole stał już zestaw do parzenia herbaty. Uwielbiała te gliniane czarki, czajniczki, każdy do odpowiedniej herbaty, sitka, tacę. Był tam też chiński elektryczny czajnik z kontrolą temperatury wody, który przywiozła siostrze z Hong Kongu.
- Zostawiam to wszystko tobie, więc nauczę cię jak masz parzyć sobie dobrą herbatę. Nie możesz przecież pozwolić, żeby ta paczka z Yunnanu się zmarnowała, prawda? Siadaj siostra i ucz się. No i opowiadaj o tej nowej pracy w Australii. Poważnie dostałaś rolę w serialu? Jak długo tam będziesz? No i znowu nie będziesz się odzywać?
- Aśka, przecież wiesz jak jest ze mną, ale zawsze wracam, prawda? - uśmiechnęła się do siostry. Joanna machnęła zniechęcona ręką. Karolina kontynuowała - poza tym będę tam jakieś pół roku najwyżej, co to jest w porównaniu z twoim dwuletnim kontraktem. Na razie chcę sobie odpocząć, a przede wszystkim spędzić wieczór z tobą.
            Joanna pokazała jej język i się roześmiała. Potem zabrała się za odkrawanie kawałka sprasowanej w kostkę herbaty. Zapowiadał się wesoły siostrzany wieczór. Dobrze zaparzony i odpowiednio dawkowany pu erh działał lepiej niż wino. Poza tym na stole stała też puszka z oolongiem. Nie położą się dziś wcześnie do łóżek.

            Znowu, jak za dawnych czasów, siedziały przy dużym stole w kuchni. Wschodzące słońce padało na stół przez połaciowe okno, a one obie ziewały. Joanna postawiła na stole karafkę z wodą, trzeba było załagodzić skutki wypicia wczorajszego wieczoru ogromnych ilości herbaty, suszyło nie gorzej niż po alkoholu, ale głowa nie bolała. Potem podała Karolinie talerz z plastrami mozarelli i pomidorów przekładanych liśćmi bazylii. Postawiła też przed nią filiżankę czarnej, parującej kawy. Sama miała tosty, jajecznicę z boczkiem i kakao, wszystko to chrupała ze smakiem i radością. Karolina zazdrościła jej tego apetytu i pewności siebie.
- Kiedy masz samolot?
- O jedenastej, ale na lotnisku muszę być dwie godziny wcześniej.
Karolina spojrzała na zegarek. Miały jeszcze trochę czasu.
Joanna położyła na stole teczkę.
- Tu masz wszystkie dokumenty, pełnomocnictwa. Rachunki opłaciłam na pół roku do przodu. Jeszcze sprawa kluczy. Jeden komplet zostawiłam matce, na wszelki wypadek. Nie krzyw się, nasza matka jest specyficzna, ale jest na miejscu, a ty przecież zaraz też wybywasz w świat, a mnie tu w ogóle nie będzie, wiesz jak jest
Pokiwała głową. Joannie łatwo się mówiło, bo zawsze miała mocny charakter i nigdy nie przejmowała się matką.
- Ej no, Wieszaku, nie będziemy się dzisiaj smucić, obiecałaś.
Uśmiechnęła się z przymusem. To wielki dzień jej siostry, wylatuje do ukochanych Chin, spełnia swoje marzenia, nie należy jej tego psuć swoimi humorami. Postarała się nawet zjeść całe śniadanie, bo siostra bacznie jej się przyglądała.
            Odprowadziła ją do taksówki. Joanna przytuliła ją mocno i szepnęła jej do ucha:
- Dbaj o siebie Karolina, bardzo cię proszę.
- Nie martw się Asiu, będę o siebie dbała. Baw się dobrze w Państwie Środka. - Odszepnęła.
Taksówkarz chrząknął znacząco. Joanna szybko wsiadła, zamknęła drzwi, ale jeszcze wystawiła głowę przez okno samochodu i zawołała
- Acha, znając ciebie, kupiłam całą zgrzewkę wody mineralnej. Stoi w szafce koło zlewu.
Karolina pomachała jej na pożegnanie i wróciła na poddasze. Zamknęła porządnie drzwi, na dwa zamki, jak zawsze kiedy miała gdzieś być sama. Potem pobiegła do łazienki i zwróciła całe śniadanie. Dobrze, że Joanna nie będzie o tym wiedziała. Wypłukała usta, umyła zęby, przeczyściła je jeszcze nitką dentystyczną. Obmyła twarz w zimnej wodzie i wytarła ją starannie ręcznikiem. Spojrzała w lustro i uśmiechnęła się do siebie. Jeszcze trochę i wszystko będzie dobrze. Poszła do kuchni, z szafki w rogu wyjęła stary moździerz, którego używała podobno ich prababcia. Postawiła go na stole. Obok niego ustawiała wszystkie elementy zestawu do parzenia herbaty. Na końcu postawiła elektryczny czajnik. Wyciągnęła też zgrzewkę wody mineralnej, którą zostawiła jej Joanna.

            Wyszła do przedpokoju. Otworzyła szeroko drzwi szafy, na drążku samotnie zwisał jej szary trencz. Znalazła włącznik światła, goła żarówka raziła oczy, jednak po chwili wzrok się przyzwyczaił. Rozejrzała się po wnętrzu szafy. Złożone stare łóżko polowe nadal tam stało. Weszła do środka, łóżko nie było nawet zakurzone, widocznie Joanna też pamiętała czasy ich dzieciństwa. Rozłożyła je, w środku były schowane dwa kolorowe jaśki i gruby równie kolorowy koc. Zadowolona wróciła do kuchni i powoli zanosiła do szafy wszystkie przygotowane rzeczy. Pożyczyła sobie niski kwadratowy stolik z pokoju Joanny i wstawiła do szafy. Zmęczyła się, ale było warto. Teraz została jej tylko jedna rzecz. Sięgnęła do kieszeni płaszcza i wyjęła dwa pudełka. Usiadła na łóżku i wsypała zawartość pierwszego do moździerza, potem drugiego. Wolno ubijała białe pastylki na proszek. Kiedy była zadowolona z efektu, położyła się na łóżku, zaskrzypiały stare sprężyny. Podłożyła ręce pod głowę. Zamknęła oczy. Wreszcie czuła się u siebie, bezpiecznie. Jak wtedy kiedy z Joanną bawiły się, że szafa to ich dom. Tylko tym razem nie zaprosi na herbatkę ani siostry ani lalek ani swojego ulubionego misia.

***
            Telefon uporczywie dzwonił. Joanna zaklęła pod nosem i sięgnęła po komórkę. Nie znała numeru, ale ponieważ był polski, więc odebrała. To była policja, jakiś aspirant zadawał pytania na temat jej krakowskiego mieszkania, potem pytał o Karolinę, nie rozumiała o co chodzi, przecież Karolina była w Australii. Potem ten policjant powiedział coś dziwnego. Joanna dotknęła ręką czoła.
- Mógłby pan powtórzyć jeszcze raz co pan powiedział?
- W pani mieszkaniu, w szafie znaleźliśmy zwłoki na polowym łóżku.  W zasadzie z ciała pozostał sam szkielet. Przypuszczamy, że to może być pani siostra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz